Wspólne oszczędności w konkubinacie
Grudzień to czas podsumowań. Przeglądamy konta, liczymy oszczędności i robimy plany na nowy rok.
To też moment, w którym wiele par zadaje sobie pytanie: "Oszczędzamy razem, ale... czyje właściwie są te pieniądze?".
Jeśli żyjecie w związku bez ślubu, odpowiedź brzmi: to skomplikowane.
W związku nieformalnym nie ma czegoś takiego jak "majątek wspólny". Prawo nie chroni Was tak, jak chroni małżeństwa. Wasze "wspólne" oszczędności to prawna mina, która może wybuchnąć w najgorszym momencie: przy rozstaniu lub śmierci.
Jak więc mądrze budować wspólną finansową przyszłość, nie tracąc przy tym poczucia bezpieczeństwa? Kawa na ławę – oto Wasz przewodnik od A do Z.
Jak mądrze gromadzić oszczędności?
Najwięcej problemów wynika z braku planu na samym początku. Najczęściej wybieracie jedną z dwóch opcji – obie oparte na zaufaniu, ale o skrajnie różnych konsekwencjach.
Opcja 1: Wspólne konto bankowe (jesteście współwłaścicielami)
Wydaje się najprostsze. Idziecie do banku, zakładacie konto, do którego oboje macie pełen dostęp, oboje możecie swobodnie wpłacać i wypłacać pieniądze.
Plusy: Wygoda, transparentność, łatwe zarządzanie wspólnym budżetem domowym.
Minusy: Ogromne ryzyko. Co do zasady oboje macie równe prawa do wszystkich środków na koncie, niezależnie od tego, kto ile wpłacił. Wymaga to gigantycznego zaufania, bo w każdej chwili partner może wypłacić 100% środków.
Opcja 2: Konto osobiste jednego partnera + pełnomocnictwo dla drugiego
To konto należy tylko do jednego z Was (Właściciela), ale druga osoba (Pełnomocnik) dostaje upoważnienie do dysponowania środkami, np. robienia przelewów czy wypłat z bankomatu.
Plusy: Prawnie sytuacja jest jasna – pieniądze na koncie są własnością jego właściciela. Daje to też pozorne bezpieczeństwo, bo pełnomocnictwo można w każdej chwili, bardzo szybko odwołać, odcinając partnerowi dostęp do konta.
Minusy: To tylko iluzja "wspólności". Pełnomocnik nie ma żadnych praw do zgromadzonych tam pieniędzy. Jeśli to Ty przez lata przelewałaś tam swoje oszczędności, a konto jest partnera, to formalnie... pieniądze są jego.
Rekomendacja: Najbezpieczniejszą strategią jest "system trzech kont". Macie swoje dwa konta osobiste, na które wpływają Wasze pensje i gdzie trzymacie swoje główne oszczędności. Do tego otwieracie jedno konto wspólne, na które co miesiąc przelewacie ustaloną kwotę na bieżące życie (czynsz, zakupy, rachunki).
Co z oszczędnościami po rozstaniu?
Miłość się skończyła, trzeba podzielić wspólne życie. I tu zaczyna się walka o pieniądze.
Scenariusz 1: Oszczędności były na koncie partnera, a Ty się "dokładałaś"
To najtrudniejszy przypadek. Przez lata przelewałaś mu pieniądze "na życie" albo "na oszczędności", a teraz on twierdzi, że to były prezenty albo Twój wkład w utrzymanie. Jeśli nie macie umowy partnerskiej, jedyną drogą jest sąd i roszczenie o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia.
Musisz udowodnić:
Że przekazywałaś mu środki.
Ile dokładnie przekazałaś.
Że robiłaś to w celu gromadzenia oszczędności, a nie "na życie".
Dowody: Najmocniejsze są dokumenty. Potwierdzenia przelewów z konkretnymi tytułami ("przelew na wspólne oszczędności", "połowa wkładu na samochód") są na wagę złota. Pomocna jest też korespondencja (maile, SMS-y), gdzie pisaliście o wspólnych planach finansowych. Zeznania świadków są ważne, ale często to za mało.
Scenariusz 2: Oszczędności były na koncie wspólnym
Tu jest trochę łatwiej, ale też ryzykownie.
Co jeśli partner wypłacił 100% środków przed rozstaniem? Tak, może to zrobić. Ale to nie znaczy, że te pieniądze są jego. Nadal masz prawo do swojej części.
Jak sąd to podzieli? Jeśli jesteście w stanie udowodnić (np. historią przelewów), że Ty wpłacałaś 70% środków, a on 30%, sąd powinien podzielić je właśnie w takim stosunku. Ale jeśli nie da się tego precyzyjnie ustalić, istnieje duże ryzyko, że sąd przyjmie domyślny podział 50/50, nawet jeśli Twój wkład był większy.
Co z oszczędnościami po śmierci partnera?
To scenariusz, o którym nikt nie chce myśleć, ale który ma najbardziej brutalne konsekwencje prawne. Zapamiętaj jedno: w konkubinacie NIE DZIEDZICZYSZ z ustawy.
Scenariusz 1: Pieniądze były na koncie osobistym zmarłego partnera
Wszystkie (100%) pieniądze na tym koncie wchodzą do masy spadkowej. Dziedziczy je jego rodzina (rodzice, dzieci), nie Ty. Tracisz do nich dostęp z chwilą jego śmierci.
Wyjątki? Tylko dwa: jeśli partner zostawił testament, w którym Cię uwzględnił lub jeśli złożył w swoim banku dyspozycję na wypadek śmierci na Twoją rzecz.
Scenariusz 2: Pieniądze były na koncie wspólnym
To jest prawna pułapka. Wiele osób myśli, że skoro konto jest wspólne, to po prostu przejmują środki. Niestety nie. Co zrobi bank? To zależy od wewnętrznego regulaminu banku.
Każdy bank ma inną procedurę. Niektóre banki blokują całe konto do czasu zakończenia sprawy spadkowej. Inne blokują tylko domniemane 50% środków (udział zmarłego), który wchodzi do masy spadkowej. Nie ma tu jednej reguły. Musicie oboje sprawdzić w Waszym banku, jak wygląda procedura na wypadek śmierci jednego ze współwłaścicieli konta wspólnego.
Scenariusz 3: Pieniądze były na Twoim koncie osobistym
To Twoje pieniądze i są bezpieczne. Ale czy spadkobiercy partnera mogą żądać od Ciebie zwrotu pieniędzy, które on "dokładał" do Twoich oszczędności?
Tu mam dobrą wiadomość. Jeśli byliście w trwałym związku w chwili jego śmierci, to nie. Uznaje się, że podstawa do wzajemnych rozliczeń (czyli Wasz związek) nie odpadła. Roszczenie o bezpodstawne wzbogacenie nie powstało, więc nie wchodzi do spadku. Spadkobiercy nie mogą rościć sobie praw do Twojego konta. (Inaczej byłoby, gdybyście rozstali się przed śmiercią i partner zdążył zgłosić do Ciebie roszczenie o zwrot środków – wtedy to roszczenie weszłoby do spadku).
Podsumowanie: Twój 3-stopniowy plan na bezpieczne oszczędności w 2026
Jak widzisz, "jakoś to będzie" to najgorsza strategia finansowa w konkubinacie. Jeśli chcecie wejść w Nowy Rok z realnym poczuciem bezpieczeństwa, oto Wasz plan:
Porozmawiajcie i Sprawdźcie. Usiądźcie i sprawdźcie regulamin Waszego banku dotyczący kont wspólnych na wypadek śmierci. Zastanówcie się, czy Wasz obecny system oszczędzania jest na pewno bezpieczny.
Zróbcie "Testament dla ubogich" (czyli Dyspozycję w Banku). Niezależnie od testamentu, idźcie (każde do swojego banku) i złóżcie dyspozycję na wypadek śmierci, wskazując partnera jako osobę uposażoną. To nic nie kosztuje, trwa 10 minut, a pozwala wypłacić pieniądze (do określonego limitu) poza procedurą spadkową.
Spiszcie Testamenty. To absolutna podstawa. Tylko testament daje Wam pewność, że w razie tragedii, Wasza wspólna przyszłość finansowa nie przepadnie i nie trafi w ręce, w które nie powinna.
Oszczędzanie w związku bez ślubu wymaga dojrzałości i planowania. Nie bójcie się tych rozmów. Prawdziwa miłość to także dbanie o wzajemne bezpieczeństwo.