Zwierzę a rozstanie partnerów
Z kim ma zostać zwierzę po rozstaniu?
Zakończenie długoletniego nieformalnego związku wiąże się z koniecznością nie tylko rozliczenia z budowanego przez tyle lat “wspólnego” majątku. Coraz częściej przy rozliczaniu konkubinatu czy związku partnerskiego pojawia się kwestia jak ustalić opiekę nad wspólnym domowym zwierzakiem .
I choć zagadnienie to może wydawać się błahe (np. w porównaniu z rozliczeniem wspólnie zaciągniętego kredytu), to z punktu prawnego nie jest już takie oczywiste i proste.
Status prawny pupila
Zacznijmy od tego jaki status prawny mają zwierzęta w Polsce, bo tu na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpiła pewna zmiana.
Zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.
Takimi zdaniami rozpoczyna się ustawa o ochronie zwierząt i ma to doniosłe znaczenie dla spraw związanych z opieką nad zwierzęciem po rozstaniu.
Z przywołanej treści art. 1 ust. 1 ww. ustawy wynika bowiem, że zwierzęta nie są rzeczą w rozumieniu prawa. Nie można zatem traktować zwierzęcia na równi z samochodem, meblami, czy innymi przedmiotami. Zwierzęta, podobnie jak ludzie, przywiązują się do miejsc, do ludzi, do innych zwierząt, a ich potrzeby powinny być uwzględnione także w kwestii ustalania co z domowym pupilem po rozstaniu.
Zwierzę zostaje z właścicielem
Oczywiście jeżeli byli partnerzy są zgodni co do tego które z nich przejmie opiekę nad zwierzakiem, to nie ma znaczenia kto formalnie jest jego “właścicielem”*.
Porozumienie w tej kwestii jest dobrym rozwiązaniem, bo możecie swobodnie uregulować nie tylko z kim zostaje zwierzak, ale też czy i w jakiej wysokości były partner będzie uczestniczył w pokrywaniu kosztów utrzymania, kwestie opieki nad pupilem w razie wyjazdu wakacyjnego, czy wreszcie kontakty partnera odchodzącego ze zwierzęciem (np. że co drugi weekend partner będzie zabierał psa do lasu na długi spacer).
Problemy pojawiają się w sytuacji, gdy tej zgodności nie ma, gdy każda ze stron jest tak mocno związana z pupilem, że nie chce odpuścić i chce zatrzymać zwierzę przy sobie.
W takim przypadku w pierwszej kolejności należałoby ustalić kto jest “właścicielem” zwierzaka, to znaczy jeden z partnerów, czy obydwoje.
Jeżeli “właścicielami” są obydwoje byli partnerzy (razem kupili/zaadoptowali zwierzaka, widnieją razem w książeczce zdrowia jako opiekunowie), to obydwoje są uprawnieni do żądania zniesienia współwłasności zwierzęcia przez sąd. W takim przypadku sąd, stosując odpowiednio przepisy o rzeczach i zniesieniu współwłasności, może orzec, że zwierzę przypadnie jednemu z partnerów, który będzie musiał spłacić drugiego partnera.
Natomiast w sytuacji, gdy tylko jeden z partnerów jest formalnie “właścicielem” zwierzęcia, bo np. sam je kupił albo otrzymał w prezencie i został wpisany w dokumenty jako “właściciel”, to z nim powinien pozostać zwierzak.
Ważniejsza więź niż prawo własności
Należy pamiętać, że zwierzę nie jest rzeczą. I choć sądy stosują odpowiednio przepisy o rzeczach do zwierząt, to nie bez znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy kto ma przejąć opiekę nad pupilem jest kwestia więzi łączących człowieka ze zwierzęciem oraz zwierzęcia z człowiekiem i dotychczasowym miejscem zamieszkania.
Jedną z głośniejszych spraw tego rodzaju była sprawa prowadzona przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Woli (I C 1855/19). Wydanym w sprawie wyrokiem sąd przesądził o tym, że opiekę nad psem przejął były partner “nie-właściciel”.
Taka decyzja sądu wynikała z tego, że po rozstaniu pies pozostał w dotychczasowym miejscu zamieszkania byłych partnerów (tj. mieszkaniu "nie-właściciela"). Sąd, kierując się przede wszystkim dobrem zwierzęcia, mając na uwadze, że zmiana miejsca zamieszkania dla psa jest czynnikiem stresującym, pies był przyzwyczajony do miejsca, w którym przebywał od wielu lat, zapachów, dźwięków, ludzi, uznał, że w tym stanie faktycznym pies powinien zostać przy partnerze “nie-właścicielu”.
Powyższe oznacza, że nie zawsze “właściciel” zwierzaka utrzyma go przy sobie. Dla sądu rozpatrującego taką sprawę ma znaczenie moc więzi, ale także gwarancja zapewnienia zwierzęciu odpowiedniej opieki (tak pod kątem finansowym, warunków mieszkaniowych, ale też czasu poświęcanego pupilowi).
Opieka naprzemienna i kontakty
Te dwa pojęcia wywodzą się z prawa rodzinnego i odnoszą się do relacji rodziców i dzieci.
Coraz więcej osób zamiast bycia klasycznymi rodzicami decyduje się na bycie np. psimi rodzicami. I w przypadku rozpadu takiej rodziny powstaje pytanie, czy sąd może orzec na linii opiekun-zwierzę opiekę naprzemienną lub uregulować kontakty.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to niemożliwe - bo oczywiście sąd nie może stosować analogicznie przepisów prawa rodzinnego o kontaktach rodzica z dzieckiem do relacji opiekun zwierzę.
Brak też odrębnych regulacji w tym zakresie chociażby w ustawie o ochronie zwierząt.
W mojej ocenie można próbować formułować tego rodzaju żądanie (ale na pewno nie w takim rozumieniu, jak znane nam z przepisów prawa rodzinnego odnośnie do dzieci) w oparciu o odpowiednie stosowanie art. 206 Kodeksu cywilnego, regulującego współposiadanie rzeczy. Czyli np. wystąpienie do sądu z żądaniem uregulowania między “współwłaścicielami” (czyli byli partnerzy nadal pozostają “właścicielami”) zasad współposiadania psa, okresów, w których pies jest z jednym opiekunem, a następnie z drugim itp.
Ale nie bez znaczenia na tą kwestię mają też głosy behawiorystów zwierzęcych, którzy wskazują, że takie rozwiązanie jak opieka naprzemienna (miesiąc zwierzę jest z jednym partnerem, a kolejny z drugim) dla zwierzaka nie jest dobrym rozwiązaniem, bo wiąże się z brakiem stabilności i stresem związanym ze zmianą miejsca pobytu. Te aspekty z pewnością muszą, a jak pokazuje powyższy warszawski przykład, są brane pod uwagę nie tylko przez sądy, ale też przez samych opiekunów - byłych partnerów.
* Autor wpisu podziela stanowisko wyrażone przez Karolinę Kuszlewicz w Ustawa o ochronie zwierząt. Komentarz, LEX 2024 dostęp online w dniu 19.01.2024 r., gdzie wskazuje, że „własność” w odniesieniu do zwierząt nie jest tożsama z własnością rzeczy w rozumieniu art. 140 k.c., co więcej, biorąc pod uwagę dereifikację zwierząt, zadeklarowaną w art. 1 ust. 1, wydaje się nawet niezasadne stosowanie tego określenia w odniesieniu do zwierząt. Zgadzam się z T. Pietrzykowskim, który wskazuje, że stosunek prawny łączący opiekuna z posiadanym przez niego zwierzęciem powinien mieć treść zasadniczo różną od własności, nie będąc nawet jej zróżnicowanym wariantem (T. Pietrzykowski, Prawo ochrony zwierząt..., s. 216).